Category Archives: Słowacja

Tatranská Štrba

30.12.2006-05.01.2007
0030 H15

Po ubiegłorocznym niezbyt udanym lokalu sylwestrowym zdecydowałem teraz znaleźć pewniaka. Recepta? Szukać wcześniej i nie patrzeć się tylko na kasę ;). No i coś tam znalazłem – pojechaliśmy do Słowackich Tatr do hotelu „Rysy” w Tatrzańskiej Szczyrbie. Bardzo zacny obiekt, choć towarzystwo (szczególnie na imprezę sylwestrową) takie sobie – głównie goście zza naszej zachodniej granicy w wieku emerytalnym i paru ze wschodu, ale nie wyprzedzajmy wydarzeń.
Jednym z czynników, które miały wpływ na decyzję był fakt własnego „przyhotelowego” stoku – właściwie trochę dłuższej oślej łączki, ale za to bez tłumów i od rana do wieczora dostępnej. No i te widoki…

D02 31.12.2006

Przyjazd w przeddzień Sylwestra nastąpił wieczorem, więc czas spędzony stacjonarnie. Za to już od rana ostatniego dnia roku przecieraliśmy szlaki na naszej górce. Nie obyło się bez przygód w postaci awantury przy wyciągu obywatela byłego ZSRR i naszego rodaka (pamiętne „Ubiju czorta) Później wspomniana wcześniej impreza sylwestrowa pod znakiem „tatrzańskich czajów” i przebojów rodem z bawarskiej wsi (dopiero po północy polska opcja młodzieżowa się ujawniła i nawet DJ trochę się dostosował).

D03 01.01.2007

O Nowym Roku za bardzo nie ma co pisać… Po pierwsze trzeba było odespać, po drugie odchorować ;).

D04 02.01.2007

Nowy dzień w Nowym Roku i nowe siły. Dziś też narty, ale w Szczyrbskim Plesie. Autkiem na parking zbiorczy, a później skibusem. Trasa spod Soliska zapewniała przyjemną i długą jazdę i piękne widoki. A po szusowaniu spacer pod skocznie, później powrót do hotelu i ponowne szusowanie do 21-szej w świetle lamp.

D05 03.01.2007

Ale z nas wtedy maniaki nart były. 3-go stycznia znów na stok. Tym razem zmieniliśmy trochę porę roku jadąc na drugą stronę kotliny w Kozie Grzbiety do Snowparku Lučivná. I tu znów mały incydent – kolizja Mychy z pewną ofiarą wypinającą się przed końcem wyciągu – i jego następstwo w postaci baaardzo dorodnego siniaka na nodze. A wieczorem dla odmiany bilard w hotelu.


D06 04.01.2007

Już praktycznie ostatni dzień naszego pobytu w górach, a my tylko narty? O nie! Trzeba to zmienić. Wyjeżdżamy rano zębatką do Štrbskiego Plesa, przesiadka na „elektriczkę” do Starego Smokovca i dalej „elektriczką” do Tatrzańskiej Łomnicy… I wszystko byłoby miło gdyby nie to, że na ostatnim etapie nam środek transportu uciekł (bo zły rozkład sprawdziłem). A mamy czekać godzinę na następny kurs to przejdziemy lepiej w tym czasie te 7 km piechotą. I poszliśmy. W Tatrzańskiej Łomnicy wyjechaliśmy sobie kolejką na Skalnaté pleso (Łomnicki Staw) i po krótkim tam spacerze powrót do Łomnicy i już bez przygód pociągami z powrotem do naszej bazy.



D06 04.01.2007

Pora z Tatrami się rozstać. Wyjeżdżamy. Nart nam chyba mało było, to sobie jeszcze po sąsiedzku Lučivnej skorzystaliśmy z krótkoterminowego karnetu w centrum narciarskim Lopušná dolina. A już naprawdę wracając przystanęliśmy jeszcze przy zamku w Kieżmarku, przy naszej ulubionej panoramie na Belianske Tatry w Ždiarze i w Zakopanym (przejeżdżając po drodze przez Murzasichle).




⇐ Targi Ślubne w Chrzanowie 2006
⇒ Świerklaniec 2007

Vrátna cz.II

09.09.2006-12.09.2006
0026 H014
D03 11.09.

Drugiego ranka pobytu podjechaliśmy pod kolejkę linową na Krywań (de facto na Snilovské sedlo). Z przyczyn dziś mi już nie znanych zrezygnowaliśmy z wyjazdu na górę (czy też nie było możliwości technicznych), ograniczyliśmy się jedynie do spaceru do symbolicznego cmentarza ofiar gór leżącego nieopodal.
A skoro pierwsza opcja nie wyszła wróciliśmy do Sztefanowej i zorganizowaliśmy sobie czas inaczej:

Grúň

Wyruszyliśmy na zdobycie Grúnia, a właściwie schroniska poniżej – „Chaty na Grúni”. Zalesiony szlak z Sztefanowej prowadzący leśną drogą gruntową doprowadził nas na wysokość 973 m n.p.m. gdzie na rozległej łące najwyżej we Wratnej położone schronisko się znajduje. Piękne panoramy okolicznych gór stanowią niezłą pożywkę dla łowcy widoków. Galeria najlepszym tego przykładem (jedno ze zdjęć w górnej galerii również). Chwilę tam spędziliśmy i dalej trzymając się niebieskiego szlaku zaczęliśmy schodzić w dolinę – w stronę Starego Dvoru. Raczej chcieliśmy się szlaku trzymać, jednakże jego szczątkowy i zaniedbany stan zmusił nas do schodzenia niedaleką nartostradą. A ze Starego Dvoru do Sztefanowej asfaltem niestety…



D04 12.09.

Jesienny pobyt w górach dobiega końca. Wymeldowaliśmy się z naszej kwatery i ruszamy w drogę powrotną. Najpierw postój w Tiesňavach – głębokim wąwozie na rzeczce Varince pięknie otoczonym skałami, później w Terchowej – niebrzydkiej miejscowości u wylotu Tiesňav, gdzie warto m.in. obejrzeć drewnianą ruchomą szopkę w miejscowym kościele.


W Terchowej zamiast w lewo – w stronę domu – odbiliśmy w prawo. Objeżdżając Masyw Krywania dojechaliśmy do Oravskiego Podzamku pod spektakularny zamek Orawski. Cena za zwiedzanie była wówczas dla nas równie spektakularna, więc pocałowaliśmy przysłowiową klamkę i ponownie skierowaliśmy się w stronę Fatry. Dolina Wagu doprowadziła nas do Streczna, do podnóża zamku (a raczej jego ruin) o tej samej nazwie. Ten zamek już sobie zwiedziliśmy, później parówkę z rohlikiem na parkingu podzamkowym zjedliśmy i do domku…




⇑ Vrátna – głównie Rozsutec
⇐ U Ciotki w Kiczorach (tym razem 2006)
⇒ Chorzowskie ZOO 2006

Vrátna cz.I

09.09.2006-12.09.2006
0026 H014
D01 09.09.

W piękne jesienne dni roku 2006 zabrałem moją narzeczoną do (moim zdaniem) jednej z najciekawszych destynacji (takie modne słowo) w niedalekiej odległości od mojej cieszyńskiej bazy – Vrátnej Doliny w Małej Fatrze. Rezerwacji miejsca na nasz pobyt dokonałem w Chacie vo Vyhnanej w Štefanovej. Štefanová to urocza wioseczka w sercu doliny, zaś Chata vo Vyhnanej to nie najgorszy, choć trochę ponury obiekt na jej uboczu (widok z okna na stromy, zalesiony stok i odnawiająca szkolną traumę „szara zupa” na obiad).
Do celu podróży dotarliśmy pod wieczór. Zasiedlamy pokój, a od jutra w góry.

D02 10.09.

Na pierwszą wyprawę wybraliśmy zdobycie Horných Dier, Przełęczy Medzirozsutce i górującego nad Štefanovą Veľkiego Rozsutca.

Veľký Rozsutec

Po przejściu na wskroś Sztefanowej i wdrapaniu się na polanę Podžiar otworzył się przed nami odcinek, będący częścią tego co najlepsze we Vrátnej – wąwóz Horné Diery – najeżony drabinkami, pomostami i łańcuchami nad spienionym tokiem Hlbokiego Potoku.


Niebieskim szlakiem przez polanę Pod Tanecznicą wspięliśmy się na Przełęcz Medzirozsutce


skąd czerwonym szlakiem od północnej strony zdobywaliśmy ten najbardziej spektakularny (choć bynajmniej nie najwyższy) szczyt Małej Fatry. Jakby nam mało było drabinek w Dierach, to przed szczytem znalazło się jeszcze kilka łańcuchów.


Po zdobyciu trochę ludnego szczytu łańcuchów (i to jeszcze bardziej spektakularnych) również nie zabrakło. Co prawda stromy odcinek szybko ustąpił łagodnemu (na tyle na ile – w końcu to prawie 500 m przewyższenia) zejściu do przełęczy Medziholie (gdzie kiedyś stało schronisko), a dalej już zielony szlak spokojnie nas doprowadził do naszej bazy. Jeszcze tylko piwo i deser lodowy „U Anety” (tak sobie ochrzciliśmy naszą ulubioną knajpkę) i zmęczeni ale szczęścili do hotelu na noc.




⇓ Vrátna – drugi szlak, a później powrót
⇐ U Ciotki w Kiczorach (tym razem 2006)
⇒ Chorzowskie ZOO 2006

Slovenský raj (Słowacki Raj) & Vysoké Tatry

02.08.2005-05.08.2005
0007 H004
D01 02.08.

Niewiele czasu minęło od powrotu, a tu znów nas nosi. Jesteśmy młodzi, zakochani, więc może pod namioty? Czemu nie… Jedziemy do Słowackiego Raju.
Słoneczny dzień, śliczna droga (między innymi przełomem Wagu) i popołudniem trafiamy na kemping Priehrada do wsi Dedinky w sercu Parku Narodowego.

D02 03.08.

Nawet wygodnie się spało, słoneczko zapowiada piękny dzień, więc pełni werwy ruszamy na szlak.

Geravy

Odcinek wspinaczki przed Geravami to kwintesencja Słowackiego Raju – wodospady, drabinki i łańcuchy. Później trochę łąk, trochę lasów. Na zejściu żółtym szlakiem do Stratenej szlak został przegrodzony wiatrołomem, więc przeszliśmy stok „na przełaj” kończąc na cintorínie (cmentarzu, bo do jego tyłów nas wydeptana ścieżka doprowadziła). W dolinie posiłek, w czasie którego pogoda dość się pogorszyła, by wreszcie nad piękną turkusową wodą Palcmanskiej Mašy rozpłakać się deszczem. Ale namiot na szczęście już niedaleko, wieczór również.

D04 04.08.

I jak się rozpadało, tak padało… całe popołudnie… cały wieczór… całą noc… całe dopołudnie… Dość! Ileż można w namiocie siedzieć i deszcz oglądać? Pakujemy przemoknięte płachty i nasze cztery litery i ruszamy w poszukiwaniu czegoś lepszego. Zakupy w Popradzie i dojeżdżamy do Słowackich Tatr… Co prawda pogody nie znaleźliśmy ale lepsze warunki mieszkaniowe w Tatranskiej Lomnicy i owszem.

D05 05.08.

Poranek niewiele dawał nadziei na poprawę, choć przynajmniej nie lało. Co prawda panorama Tatr z pobojowiskiem miast lasu po niedawnym (listopad 2004) rekordowym halnym robiła bardzo przygnębiające wrażenie,


ale zdecydowaliśmy się na turystykę. Wybór padł na mało wymagający szlak z Hrebenioku w Starym Smokovcu.

Hrebeniok

Delikatne podejście w górę pod Húpački do jednego z najstarszych tatrzańskich schronisk (choć dziś to tylko bufet) – Rainerowej Chatki. Stamtąd wzięła początek jedna z naszych pasji – zbieranie znaczków turystycznych, których kolekcja stale rośnie. Ale wracając na szlak. Troszkę doliną Studeného Potoka, wzdłuż wodospadów, a następnie z powrotem na Hrebeniok. Krótko ale treściwie.


Wczesny popołudniem opuściliśmy teren miasta Wysokie Tatry i kierując się w stronę Polski i Łysej Polany przystanęliśmy przy Jaskini Bielańskiej, by ją zwiedzić. Dalej jeszcze szybka sesja na tle Tatr Bielańskich w Ždiarze i postój w Zakopanem. I wracamy do naszych stron.



⇐ U Ciotki w Kiczorach 2005
⇒ Warszawski adademik 2005