Archives

Kiczory

23.07.2005-27.07.2005
0006 H003

Kiczory. Czy komuś coś to mówi? Chyba niewiele. Mi nie mówiło nic. Owszem – Orawa, Babia Góra, ewentualnie Lipnica Wielka czy Jabłonka. A Kiczory? Kiczory to miejsce skąd 1/2 korzeni Myszy się wywodzi. A skoro stwierdziła, że chyba ma we mnie takiego super chłopaka, to fajnie byłoby pokazać go rodzinie ;)…
A tak naprawdę? Tak naprawdę to potrzebowała transportu… 😉
A tak naprawdę naprawdę? Któż by to pamiętał. Po prostu stwierdziliśmy, że tamte strony z lokum u ciotek (i to bardzo życzliwe, jak się miało okazać) będzie dobrym pomysłem. No i wyjechaliśmy.



A będąc rzut kamieniem od Tatr przy okazji również i tam sobie któregoś dnia podjechaliśmy. A tam – żelazny zestaw każdego cepra – Gubałówka i Krupówki.




⇐ Wakacje na Mazurach z liźnięciem morza 2005
⇒ Biwak w Słowackim Raju 2005

Szlak Wielkich Jezior Mazurskich (płn) III – Piaski

09.07.2005-18.07.2005
0005 H002
D08 16.07./D09 17.07.

A wraz z nadzieją? Wraz z nadzieją wróciła chęć do życia i podróży. A że reszta niezaangażowanej w uczuciowe zawieruchy załogi nie miała nic przeciwko, a nawet była jak najbardziej za, to ruszyliśmy dalej. Kierunek – morze. Dziurawymi mazursko-warmińskimi drogami dojechaliśmy do Lidzbarka Warmińskiego i po szybkim rekonesansie dalej w kierunku Zalewu Wiślanego. W Kątach i Krynicy o żadnych wolnych miejscach mowy za bardzo nie było (szczególnie na dwie noce). Aż tu dojechaliśmy do Nowej Karczmy, do obiektu, którego właściciel chyba ze swojej osobistej karczmy wcale nie wychodził, ale za to miał całkiem schludny czteroosobowy pokój z łazienką w przebudowanym garażu. A w Nowej Karczmie (alias Piaskach)? Zachody słońca, koc na plaży i romantyzm pełną gębą.
Oczywiście nie samym romantyzmem człowiek żyje, więc sobie trochę Mierzeję Wiślaną pozwiedzaliśmy.


D10 18.07.

Pożegnawszy nie za bardzo skontaktowanego ze światem naszego gospodarza ruszyliśmy w południowe pierzeje naszego kraju – w kierunku domów. I pod pretekstem konieczności posilenia się udało się jeszcze zawitać do Łodzi i trochę po Piotrkowskiej pospacerować.




⇑ Mazury 2/3
⇐ Rudno 26.05.2005
⇒ Kiczory VII 2005

Szlak Wielkich Jezior Mazurskich (płn) II

09.07.2005-18.07.2005
0005 Ż001 N04-N06
D04 12.07.

Po hulankach poniedziałkowej nocy z rana nie było możliwe odbicie w dalszą żeglugę, zresztą nie same pływanie jest naszym celem, bo i pozwiedzać coś by się przydało – a skoro Giżycko to twierdza Boyen i miasto.


Wreszcie wypłynęliśmy. A że pogoda piękna i dziewczyny żebrzą o odpoczynek to kierujemy się (co prawda łukiem, ale zawsze) w stronę podwilkaskich Strzelec.

D05 13.07.

A że pogoda nadal piękna, to dziewczyny wyplażowały się jeszcze dodatkowo jeden cały dzień. A my? Trochę plackiem na pomoście, trochę w wodzie, spacerem po prowiant do Wilkasów i takie tam…

D06 14.07./D07 15.07./D08 16.07.

A w Strzelcach? W Strzelcach w międzyczasie nastąpił mały kryzys mojego związku (którego jeszcze chyba tak naprawdę nie było) z Myszą. Ja z tego powodu, dziewczyny przez spalenie słońcem, bez większych chęci do zdjęć i zwiedzania ruszyliśmy na północ. Przez Kanał Giżycki, Kisajno i Dargin (gdzie gdzieś tam zacumowaliśmy), przez pamiętne Kirsajty i Święcajty (tam na Kalskim Rogu ostatnią nockę spędziliśmy) wróciliśmy by zdać prawie nieuszkodzoną (nie licząc otarcia dziobu na jachcie motorowym przy stacji benzynowej i rozklejonego „pagaja”) łajbę i prawie nieuszkodzoną załogę (nie licząc jednej o mało nie rozbitej o bom głowy) w Węgorzewie.



I na tym mogłaby się skończyć historia pewnej miłości, historia naszych wypraw i życie potoczyło by się całkiem inaczej. Gdyby w Myszy nie zaczęło kiełkować to, co we mnie właśnie zaczęło w bólach wysychać – czyli uczucie… A we mnie nadzieja…



⇑ Mazury 1/3
⇓ Mazury 3/3
⇐ Rudno 26.05.2005
⇒ Kiczory VII 2005

Szlak Wielkich Jezior Mazurskich (płn) I

09.07.2005-18.07.2005
0005 Ż001 N01-N03
D01 09.07.

Od ostatniego turystycznego wyjazdu trochę czasu minęło (choć trochę Mychę powoziłem) ale na większą wyprawę zmówiliśmy się na Mazury… Mazurskie (i nie tylko) żagle… Moja kolejna, choć trochę zapomniana i zaniedbana, miłość – w erze przed Mychą udało mi się zdobyć patent żeglarza na Jeziorze Żywieckim, dwa razy zaliczyć Mazury i raz Bałtyk – Zawiszą Czarnym do Kopenhagi. A teraz – ja w sumie żółtodziób żeglarski, Mycha całkowity żółtodziób i dwa kolejne całkowite żółtodzioby – w dzisiejszej nomenklaturze Tomsie, a wówczas koleżanka Mychy ze studiów ze swoim ówczesnym (i dotychczasowym) chłopakiem.
No i wyruszyliśmy. Następca zielonej Tico-maszyny – czarna C2 naładowana do granic możliwości a nasza droga prowadzi do Węgorzewa, gdzie popołudniem dotarliśmy i po krótkim spacerze przejęliśmy we władanie Tango 730 o dumnej nazwie „Komandor”.
Jak każde początki nasze nie były łatwe (w sumie cały najbliższy tydzień był dość ekstremalny 😉 ) ale udało się wypłynąć na szerokie wody jeziora Mamry i dohalsować do przystani w Mamerkach.
A jeszcze później? Wizyta w bunkrach i „integracja”.

D02 10.07.

Poranne wypłynięcie przysporzyło nam i sąsiednim załogom moc doznań (trochę po cumach poszliśmy), następnie na Kirsajtach zaliczyliśmy szuwary – na zawsze pozostanie w pamięci:
silnik zgasł… Kapitan (czyli ja):
Dawać pagaje
w załodze konsternacja
No pagaje
w międzyczasie już wpadamy „w krzoki”
No pagaje k@$#%!!
Co?
No wiosła!,
by wreszcie dojść na południe do Łabędziego Szlaku i zacumować na Zimnym Rogu.

D03 11.07.

W dniu trzecim bez większych przygód (przynajmniej zawodna pamięć takowych nie odnotowała) przedzieramy się przez Kanał Niegociński do Giżycka. A wieczorkiem – wypad na miasto – przecież młodzież się musi wyszumieć…




⇓ Mazury 2/3
⇐ Rudno 26.05.2005
⇒ Kiczory VII 2005

Rudno

26.05.2005
0004

Ta data pewnie winna się również znaleźć w linii życia, bo oznaczała pierwsze spotkanie z przyszłymi teściami (któż by wtedy przypuszczał…). W każdym razie po popołudniu spędzonych na ich działce wyciągnąłem Mychę na mały wypadzik na zamek Orlich Gniazd – Tenczyn w Rudnie




⇐ Wypad w Kotlinę Kłodzką 22.05.2005
⇒ Żeglarskie wczasy na Mazurach – wakacje 2005

Ziemia Kłodzka

22.05.2005
0003

Każdy pretekst dobry by wyruszyć na zwiedzanie? Jasne. Na przykład konieczność odwiezienia starszej ciotki na Opolszczyznę po rodzinnej imprezie może być impulsem do odwiedzin Kotliny Kłodzkiej i okolic. I tak po kolei padły naszym łupem: Duszniki Zdrój, Kudowa Zdrój, Kłodzko, Głuchołazy i nocna Góra Św.Anny.




⇐ Jastarnia weekend majowy 2005
⇒ Zamek Tenczyn w Rudnie 26.05.2005

Jastarnia i Zatoka Pucka III

30.04.2005-03.05.2005
0002 H001
D03 02.05.

Trzeciego dnia obudziło nas piękne majowe słoneczko. Przecież jesteśmy nad morzem – to huzia na plażę. A że jesteśmy na Półwyspie to zamiast plażowania jest spacerek do Juraty i z powrotem. A że za dużo czasu nie mamy, to przy okazji odwiedzamy piękny wydmowy las.

No i przy okazji Jastarnię obejść się udało.

D04 03.05.

Krótki, acz treściwy wyjazd dobiegł końca. Choć u nas od zawsze powrót nie oznacza końca. W drodze „po drodze” zahaczyliśmy o zamek w Malborku, toruńskie Stare Miasto i… Niedługo przed finiszem i krótko przed północą poszukaliśmy zamkowych strachów na ruinach zamku w Olsztynie pod Częstochową.



⇑ Jastarnia wcześniejsza
⇐ Wrocław 12.04.2005
⇒ Kłodzko 22.05.2005

Jastarnia i Zatoka Pucka II

30.04.2005-03.05.2005
0002 H001
D02 01.05.

W drugim dniu postanowiłem pokazać Mysze kawałek wybrzeża. Zaczęliśmy od Helu, gdzie oczywiście żelaznym punktem było fokarium oraz latarnia. Dodatkowo udało się wejść na teren umocnień na cyplu , które z okazji święta narodowego zostały otwarte dla turystów (wówczas jeszcze na co dzień to były zamknięte tereny wojskowe).


Kolejnym przystankiem tego pochmurnego dnia było Władysławowo, a tam Aleja Gwiazd Sportu i mgliste panoramy z wysokości 45m n.p.m. z wieży Domu Rybaka.

Widzieć Rozewie i tam nie pojechać? Niemożliwe… Co prawda z racji aury tarasu widokowego nie zdobywaliśmy, ale od spodu latarnia obejrzana.

A na wieczór sobie jeszcze trochę w „dół” odbiliśmy, by zwędrować Puck.



⇑ Jastarnia wcześniejsza
⇓ Jastarnia późniejsza
⇐ Wrocław 12.04.2005
⇒ Kłodzko 22.05.2005

Jastarnia i Zatoka Pucka I

30.04.2005-03.05.2005
0002 H001
D01 30.04.

Ziarno zasiane, pora na podryw długotrwały :). Wyciągnąłem więc Mychę (nie bez oporów) nad morze. Do mojej ukochanej Jastarni. Dość ekstremalne przeżycie biorąc pod uwagę tylko 2 noce i ówczesny brak autostrad.
Wyruszyliśmy późnym wieczorem i nad ranem (a raczej rano) dotarliśmy do południowych krańców Gdańska – na Westerplatte.


Zwiedzania ciąg dalszy – przyszła kolej na gdańskie Śródmieście,

sopockie Molo,

i gdyński Skwer Kościuszki.


I na Trójmieście zakończyliśmy pierwszy dzień naszego zwiedzania. Jeszcze tylko dojazd do Jastarni do pensjonatu Dorja.

⇓ Jastarnia późniejsza
⇐ Wrocław 12.04.2005
⇒ Kłodzko 22.05.2005

Wrocław

12.04.2005
0001

Nasz absolutnie pierwszy wyjazd. Niedługo po naszym poznaniu namówiłem moją Mychę (wtedy jeszcze niekoniecznie moją), by zarwała jeden dzień studiów (już mam na nią taki zgubny wpływ), zabrałem swoją zieloną rakietę marki Tico i wyruszyliśmy w podróż. Wrocław jak Wrocław – kto był – zna, a kto nie był? Moim zdaniem być powinien, bo urok tego miasta porównywalny dla mnie jest z takimi tuzami jak Kraków czy Toruń.




⇐ Przecież wcześniej nie ma zapisów 😀
⇒ Jastarnia weekend majowy 2005