Murzasichle

27.12.2005-01.01.2016
0015 H009

Na krótko przed końcem roku wymyśliłem, iż przyjemnie byłoby się gdzieś na Sylwestra wybrać. Co więcej miałem z tym związane pewne plany, ale o tym później. Czasu niewiele to i wybór niewielki. Udało się znaleźć ofertę z wolnymi miejscami w pokojach gościnnych „U Gaździny” w Murzasichlach. Oferta nie najgorsza – z wyżywieniem, imprezą sylwestrową i w ogóle full wypas. Ale nie wyprzedzajmy wydarzeń.
Zaraz po świętach zajechałem po moją ukochaną i ze Śląska wyruszyliśmy na Podhale. Dotarliśmy do Zakopanego, gdzie standardowo zaliczyliśmy mały spacerek (tym razem poszerzony o kompleks skoczni).



Murzasichle powitały nas duuużą ilością śniegu, zaś nasz „pensjonat” o duuużo za małym pokojem z baaardzo nieciekawym napisem na drzwiach pt. „IZOLATKA”. Ale co zrobić… Nie spędzamy większości czasu w pokoju. Tym bardziej, że pogoda zdecydowanie zachęca do jego opuszczenia. A czemu (między innymi) szukałem lokum w górach? Bo nauczyłem Mychę jeździć na nartach i przydałoby się potrenować. I trenowaliśmy…



A prócz nart wycieczka ponowna wycieczka do Zakopanego, zawitanie do zasypanych po czubki płotów Kiczorów i spacery, między innymi w celu znalezienia imprezy Sylwestrowej (jako, że monotonna dieta u gaździny i ogólna atmosfera nie wróżyły dobrej zabawy).



A jak się nam w Izolatce mieszkało? Na szczęście krótko. Bo na drugi dzień, przeniesieni zostaliśmy do trochę bardziej cywilizowanego pomieszczenia (po tym, jak jego pierwotni lokatorzy zostali wyeksmitowani przez zdemolowaną po pijaku łazienkę). I całe szczęście. Bo pomieszczenie to miało stać się (i stało) świadkiem moich oświadczyn.



⇐ Jesienno zimowe Kiczory 2005
⇒ Spacer po lodzie na Sosinie 2006

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *