All posts by Gregdewal

Jastarnia 2005 (IX)

02.09.2005-06.09.2005
0010 H007

Lato już prawie minęło, a my jeszcze porządnie nie odpoczęliśmy. Przyszedł piękny słoneczny wrzesień i zabraliśmy się razem z rodzicami W nad Bałtyk. Do Jastarni, oczywiście i oczywiście do Dorji.
A nad morzem, jak to nad morzem – trochę plażowania, trochę spacerów do późnej nocy,


zachód słońca może niezupełnie na plaży (bo Półwysep Helski z racji ukierunkowania takich możliwości nie daje), ale na molo (jurackim) jak najbardziej.


Czy odpoczęliśmy? Trudno powiedzieć, ale z pewnością było przyjemnie i w przyszłym roku znów tu zawitamy.



⇐ Sierpniowe Kiczory 2005
⇒ Z Czantorii na Stożek – Beskidy 2005

Warszawa

12.08.2005-14.08.2005
0008 H05
D1 12.08.2005

Ledwo co Mycha stała się moją dziewczyną, a już mną dyryguje :). A poszło o dawno zapłaconą zaliczkę na rejs morski i jej niechęć do puszczenia mnie na niego. I co? Zaliczka poszła przez znany portal aukcyjny, a na przekazanie dokumentów umówiłem się osobiście w Warszawie, by przynajmniej coś z tego mieć.
A że czasu na przygotowanie wyjazdu, środków finansowych nie za wiele, a i możliwości wyszukania jakiegoś lokum zdecydowanie mniej niż obecnie to wziąłem na co wpadłem – akademik „Akademik”.
Ale damy radę… W końcu jesteśmy młodzi i zakochani :). I co tu dużo mówić – jesteśmy w metropolii, więc na wieczór wychodzimy. Oczywiście Starówka


i wraz z zapadającym zmrokiem – Śródmieście. Wyjazd na taras PKiN miał zaporową cenę, Pan z ochrony zrobił nam nadzwyczajną „kopertową” zniżkę (ponoć dla studentów). I dzięki temu mogliśmy wypić kawkę z piękną panoramą stolicy.


Zdaje Ci się Szanowny Czytelniku, że dzień się skończył? Bynajmniej. Czekało nas jeszcze poszukiwanie izby przyjęć z moją rozwaloną przed wyjazdem głową (trochę za duży mamie urosłem, a znak drogowy powiesili trochę za nisko), która jakby zdecydowała się rozkrwawić i nic poza szwami nie chciało jej do rozsądku przemówić.

D02 13.08.2005

Następnego dnia intensywne zwiedzanie. Praga i zakupy na największym bazarze Europy (dziś tam Stadion Narodowy), wiślany brzeg (i między innymi Biblioteka Uniwersytecka),


dalej Krakowskim Przedmieściem na Starówkę, Nowe Miasto i aż do Cytadeli,


korzystając z dobrodziejstw komunikacji publicznej pod Belweder, przez Łazienki, koło Sejmu i z powrotem na Nowy Świat. A później lulu.


D03 14.08.2005

Dzień trzeci i ostatni w Warszawie przywitał mnie rąbniętymi kołpakami z Cytryny. A następnie? Po raz kolejny centrum, później przypadkiem Pawiak, Wilanów za rusztowaniem, wieczorne Okęcie i nocny powrót.



⇐ Słowacja nie tylko pod namiotem 2005
⇒ Noc w Kiczorach 2005

Slovenský raj (Słowacki Raj) & Vysoké Tatry

02.08.2005-05.08.2005
0007 H004
D01 02.08.

Niewiele czasu minęło od powrotu, a tu znów nas nosi. Jesteśmy młodzi, zakochani, więc może pod namioty? Czemu nie… Jedziemy do Słowackiego Raju.
Słoneczny dzień, śliczna droga (między innymi przełomem Wagu) i popołudniem trafiamy na kemping Priehrada do wsi Dedinky w sercu Parku Narodowego.

D02 03.08.

Nawet wygodnie się spało, słoneczko zapowiada piękny dzień, więc pełni werwy ruszamy na szlak.

Geravy

Odcinek wspinaczki przed Geravami to kwintesencja Słowackiego Raju – wodospady, drabinki i łańcuchy. Później trochę łąk, trochę lasów. Na zejściu żółtym szlakiem do Stratenej szlak został przegrodzony wiatrołomem, więc przeszliśmy stok „na przełaj” kończąc na cintorínie (cmentarzu, bo do jego tyłów nas wydeptana ścieżka doprowadziła). W dolinie posiłek, w czasie którego pogoda dość się pogorszyła, by wreszcie nad piękną turkusową wodą Palcmanskiej Mašy rozpłakać się deszczem. Ale namiot na szczęście już niedaleko, wieczór również.

D04 04.08.

I jak się rozpadało, tak padało… całe popołudnie… cały wieczór… całą noc… całe dopołudnie… Dość! Ileż można w namiocie siedzieć i deszcz oglądać? Pakujemy przemoknięte płachty i nasze cztery litery i ruszamy w poszukiwaniu czegoś lepszego. Zakupy w Popradzie i dojeżdżamy do Słowackich Tatr… Co prawda pogody nie znaleźliśmy ale lepsze warunki mieszkaniowe w Tatranskiej Lomnicy i owszem.

D05 05.08.

Poranek niewiele dawał nadziei na poprawę, choć przynajmniej nie lało. Co prawda panorama Tatr z pobojowiskiem miast lasu po niedawnym (listopad 2004) rekordowym halnym robiła bardzo przygnębiające wrażenie,


ale zdecydowaliśmy się na turystykę. Wybór padł na mało wymagający szlak z Hrebenioku w Starym Smokovcu.

Hrebeniok

Delikatne podejście w górę pod Húpački do jednego z najstarszych tatrzańskich schronisk (choć dziś to tylko bufet) – Rainerowej Chatki. Stamtąd wzięła początek jedna z naszych pasji – zbieranie znaczków turystycznych, których kolekcja stale rośnie. Ale wracając na szlak. Troszkę doliną Studeného Potoka, wzdłuż wodospadów, a następnie z powrotem na Hrebeniok. Krótko ale treściwie.


Wczesny popołudniem opuściliśmy teren miasta Wysokie Tatry i kierując się w stronę Polski i Łysej Polany przystanęliśmy przy Jaskini Bielańskiej, by ją zwiedzić. Dalej jeszcze szybka sesja na tle Tatr Bielańskich w Ždiarze i postój w Zakopanem. I wracamy do naszych stron.



⇐ U Ciotki w Kiczorach 2005
⇒ Warszawski adademik 2005

Kiczory

23.07.2005-27.07.2005
0006 H003

Kiczory. Czy komuś coś to mówi? Chyba niewiele. Mi nie mówiło nic. Owszem – Orawa, Babia Góra, ewentualnie Lipnica Wielka czy Jabłonka. A Kiczory? Kiczory to miejsce skąd 1/2 korzeni Myszy się wywodzi. A skoro stwierdziła, że chyba ma we mnie takiego super chłopaka, to fajnie byłoby pokazać go rodzinie ;)…
A tak naprawdę? Tak naprawdę to potrzebowała transportu… 😉
A tak naprawdę naprawdę? Któż by to pamiętał. Po prostu stwierdziliśmy, że tamte strony z lokum u ciotek (i to bardzo życzliwe, jak się miało okazać) będzie dobrym pomysłem. No i wyjechaliśmy.



A będąc rzut kamieniem od Tatr przy okazji również i tam sobie któregoś dnia podjechaliśmy. A tam – żelazny zestaw każdego cepra – Gubałówka i Krupówki.




⇐ Wakacje na Mazurach z liźnięciem morza 2005
⇒ Biwak w Słowackim Raju 2005

Szlak Wielkich Jezior Mazurskich (płn) III – Piaski

09.07.2005-18.07.2005
0005 H002
D08 16.07./D09 17.07.

A wraz z nadzieją? Wraz z nadzieją wróciła chęć do życia i podróży. A że reszta niezaangażowanej w uczuciowe zawieruchy załogi nie miała nic przeciwko, a nawet była jak najbardziej za, to ruszyliśmy dalej. Kierunek – morze. Dziurawymi mazursko-warmińskimi drogami dojechaliśmy do Lidzbarka Warmińskiego i po szybkim rekonesansie dalej w kierunku Zalewu Wiślanego. W Kątach i Krynicy o żadnych wolnych miejscach mowy za bardzo nie było (szczególnie na dwie noce). Aż tu dojechaliśmy do Nowej Karczmy, do obiektu, którego właściciel chyba ze swojej osobistej karczmy wcale nie wychodził, ale za to miał całkiem schludny czteroosobowy pokój z łazienką w przebudowanym garażu. A w Nowej Karczmie (alias Piaskach)? Zachody słońca, koc na plaży i romantyzm pełną gębą.
Oczywiście nie samym romantyzmem człowiek żyje, więc sobie trochę Mierzeję Wiślaną pozwiedzaliśmy.


D10 18.07.

Pożegnawszy nie za bardzo skontaktowanego ze światem naszego gospodarza ruszyliśmy w południowe pierzeje naszego kraju – w kierunku domów. I pod pretekstem konieczności posilenia się udało się jeszcze zawitać do Łodzi i trochę po Piotrkowskiej pospacerować.




⇑ Mazury 2/3
⇐ Rudno 26.05.2005
⇒ Kiczory VII 2005

Szlak Wielkich Jezior Mazurskich (płn) II

09.07.2005-18.07.2005
0005 Ż001 N04-N06
D04 12.07.

Po hulankach poniedziałkowej nocy z rana nie było możliwe odbicie w dalszą żeglugę, zresztą nie same pływanie jest naszym celem, bo i pozwiedzać coś by się przydało – a skoro Giżycko to twierdza Boyen i miasto.


Wreszcie wypłynęliśmy. A że pogoda piękna i dziewczyny żebrzą o odpoczynek to kierujemy się (co prawda łukiem, ale zawsze) w stronę podwilkaskich Strzelec.

D05 13.07.

A że pogoda nadal piękna, to dziewczyny wyplażowały się jeszcze dodatkowo jeden cały dzień. A my? Trochę plackiem na pomoście, trochę w wodzie, spacerem po prowiant do Wilkasów i takie tam…

D06 14.07./D07 15.07./D08 16.07.

A w Strzelcach? W Strzelcach w międzyczasie nastąpił mały kryzys mojego związku (którego jeszcze chyba tak naprawdę nie było) z Myszą. Ja z tego powodu, dziewczyny przez spalenie słońcem, bez większych chęci do zdjęć i zwiedzania ruszyliśmy na północ. Przez Kanał Giżycki, Kisajno i Dargin (gdzie gdzieś tam zacumowaliśmy), przez pamiętne Kirsajty i Święcajty (tam na Kalskim Rogu ostatnią nockę spędziliśmy) wróciliśmy by zdać prawie nieuszkodzoną (nie licząc otarcia dziobu na jachcie motorowym przy stacji benzynowej i rozklejonego „pagaja”) łajbę i prawie nieuszkodzoną załogę (nie licząc jednej o mało nie rozbitej o bom głowy) w Węgorzewie.



I na tym mogłaby się skończyć historia pewnej miłości, historia naszych wypraw i życie potoczyło by się całkiem inaczej. Gdyby w Myszy nie zaczęło kiełkować to, co we mnie właśnie zaczęło w bólach wysychać – czyli uczucie… A we mnie nadzieja…



⇑ Mazury 1/3
⇓ Mazury 3/3
⇐ Rudno 26.05.2005
⇒ Kiczory VII 2005

Szlak Wielkich Jezior Mazurskich (płn) I

09.07.2005-18.07.2005
0005 Ż001 N01-N03
D01 09.07.

Od ostatniego turystycznego wyjazdu trochę czasu minęło (choć trochę Mychę powoziłem) ale na większą wyprawę zmówiliśmy się na Mazury… Mazurskie (i nie tylko) żagle… Moja kolejna, choć trochę zapomniana i zaniedbana, miłość – w erze przed Mychą udało mi się zdobyć patent żeglarza na Jeziorze Żywieckim, dwa razy zaliczyć Mazury i raz Bałtyk – Zawiszą Czarnym do Kopenhagi. A teraz – ja w sumie żółtodziób żeglarski, Mycha całkowity żółtodziób i dwa kolejne całkowite żółtodzioby – w dzisiejszej nomenklaturze Tomsie, a wówczas koleżanka Mychy ze studiów ze swoim ówczesnym (i dotychczasowym) chłopakiem.
No i wyruszyliśmy. Następca zielonej Tico-maszyny – czarna C2 naładowana do granic możliwości a nasza droga prowadzi do Węgorzewa, gdzie popołudniem dotarliśmy i po krótkim spacerze przejęliśmy we władanie Tango 730 o dumnej nazwie „Komandor”.
Jak każde początki nasze nie były łatwe (w sumie cały najbliższy tydzień był dość ekstremalny 😉 ) ale udało się wypłynąć na szerokie wody jeziora Mamry i dohalsować do przystani w Mamerkach.
A jeszcze później? Wizyta w bunkrach i „integracja”.

D02 10.07.

Poranne wypłynięcie przysporzyło nam i sąsiednim załogom moc doznań (trochę po cumach poszliśmy), następnie na Kirsajtach zaliczyliśmy szuwary – na zawsze pozostanie w pamięci:
silnik zgasł… Kapitan (czyli ja):
Dawać pagaje
w załodze konsternacja
No pagaje
w międzyczasie już wpadamy „w krzoki”
No pagaje k@$#%!!
Co?
No wiosła!,
by wreszcie dojść na południe do Łabędziego Szlaku i zacumować na Zimnym Rogu.

D03 11.07.

W dniu trzecim bez większych przygód (przynajmniej zawodna pamięć takowych nie odnotowała) przedzieramy się przez Kanał Niegociński do Giżycka. A wieczorkiem – wypad na miasto – przecież młodzież się musi wyszumieć…




⇓ Mazury 2/3
⇐ Rudno 26.05.2005
⇒ Kiczory VII 2005

Rudno

26.05.2005
0004

Ta data pewnie winna się również znaleźć w linii życia, bo oznaczała pierwsze spotkanie z przyszłymi teściami (któż by wtedy przypuszczał…). W każdym razie po popołudniu spędzonych na ich działce wyciągnąłem Mychę na mały wypadzik na zamek Orlich Gniazd – Tenczyn w Rudnie




⇐ Wypad w Kotlinę Kłodzką 22.05.2005
⇒ Żeglarskie wczasy na Mazurach – wakacje 2005

Ziemia Kłodzka

22.05.2005
0003

Każdy pretekst dobry by wyruszyć na zwiedzanie? Jasne. Na przykład konieczność odwiezienia starszej ciotki na Opolszczyznę po rodzinnej imprezie może być impulsem do odwiedzin Kotliny Kłodzkiej i okolic. I tak po kolei padły naszym łupem: Duszniki Zdrój, Kudowa Zdrój, Kłodzko, Głuchołazy i nocna Góra Św.Anny.




⇐ Jastarnia weekend majowy 2005
⇒ Zamek Tenczyn w Rudnie 26.05.2005